Portal Pszczelarski

Lipiec w pasiece (Stefan Röhrenschef, 12 miesięcy w pasiece, 1925)

Ryc. 45 Część pasieki autora. Pnie na słupkach z cegieł, na których położono łaty.

zalecenia pszczelarskie rok w pasiece obowiązki pszczelarza Stefan Röhrenschef

Publikacja: Stefan Röhrenschef, 12 miesięcy w pasiece: praktyczny podręcznik do nowszego sposobu hodowli pszczół dla przyjemności i pożytku, oparty na własnem doświadczeniu, z uwzględnieniem uli amerykańskich i innych najnowszych typów uli, Nakładem Księgarni Karola Kwiczali ; (Drukiem J. Pisza), Tarnów, 1925

Jak w czerwcu, tak i w lipcu, a nawet sierpniu zaleca się gniazda ochładzać w upalne dni; unikniemy niepotrzebnych późnych rojów, a będziemy mieć więcej miodu. Cóż więc robić? Otwiera się dolne oczka, górne szpunty także i tu dajemy siatkę lub stawiamy skrzyneczkę z nalepionemi początkami, a pszczoły narobią tu plastrów i zaleją miodem. Niektórzy dają zamiast zatworów stałych zatwory z siatkami; inni uchylają nieco zatworów na noc nawet, zastawiając otwory chrzanowymi liśćmi i t. p., inni jeszcze mają otwory w podłodze ula na czas miodobrania, a najlepiej z tego wszystkiego jest, by pnie stały pod drzewami w cieniu, oczkami na północ zwrócone, aby tylko gałęzie drzew nie tamowały pszczołom swobodnych ruchów, bo gdy im przyjdzie przed burzą uciekać, to bardzo wiele ich zginie wśród gęstych zarośli, nim do domu wrócą.

Rozumie się, że po burzy, szczególnie gradowej, wszelkie ochładzanie pni ustaje, bo często się zdarza, że podczas gradowej burzy połowę siły wyginie; wtedy tak się w gniazdach oziębi, że nietylko ochładzać pni nie trzeba, ale niektórym nawet maty dodać się powinno, gdyby bowiem rozłożony czerw teraz się zaziębił, a pozostałe młode pszczoły nie zdołały go wyrzucić, wyhodowałby się zgnilec, straszna dla pszczół zaraza. (...)

Kto nie przegrodził matki w czerwcu, niechże nie zaniedba uczynić tego w lipcu. Na lipiec można ją śmiało na trzech ramkach zostawić. Wszak ten czerw, który będzie hodowany w tak wielkich ilościach, w tych dwóch miesiącach już nam pożytku nie przyniesie żadnego. Pszczoły z tego czerwiu wypielęgnowane już nie zniosą miodu, bo go nie mają na czem zbierać, pszczołom zaś samym szkodzą, bo ogromnie wiele miodu ubędzie na wykarmienie armji, która w pole tego roku już nie pójdzie na pożytek, ale w zbyt wielkiej masie na zimę w gnieździe zostanie, podczas gdy nam potrzebne tylko średnie nasienniki. 

Najpostępowsi pszczelarze potępiają wszelkie ograniczania matek w czerwieniu, rzucając blachę odgrodową w rupiecie, nazywając to barbarzyństwem. Otóż róbmy doświadczenia! Nie
ograniczajmy matek w jednych pniach, np. amerykańskich, i podajmy tym pniom już w czerwcu nadstawki, które będą aż do końca miodobrania, nie ograniczajmy w ulach Czyńki i w ulach wielkopolskich, a ograniczmy w ulach polskich 14 lub 16 ramowych. Zobaczymy, jaki skutek będzie w dobrym roku, a jaki w złym. Matka płodna w czerwcu i lipcu na dobę znosi 3000 i więcej jajek. Gdy się ją w tym czasie weźmie na czarny papier, to w naszych oczach telegrafuje, wlokąc gruby, ciężki tułów, to znaczy, że idąc, zostawia po sobie co pewien odstęp białe jajka, jak białe znaki telegraficzne, a zatem znosi je nawet bez swej woli, bo nie do komórek - same zatem z niej wychodzą. Gdybyśmy taką matkę zamknęli w tym czasie w klateczce, celem ograniczenia w czerwieniu, toby jej to zaszkodziło, bobyśmy zadali gwałt jej przyrodzie. Atoli gdy ją zostawimy swobodnie na 10 czy na 12 lub więcej ramkach, wtedy wyprodukuje się w takim pniu przeogromna siła. Jeśli ta siła będzie przed zakwitnięciem akacji, lip i t. d., t. j. przed głównym pożytkiem danej okolicy, jeśli z Panem Bogiem zawrzemy umowę, by na czas pożytku dał pomyślne warunki wypacania i zbioru nektaru, tośmy kampanję wygrali i mamy i miodnię i większą część gniazda zalane miodem i nieraz w takim roku wypróżniamy te same plastry 2 i 3 razy. W takim roku matka ma nawet mało miejsca. Ale co będzie, gdy ta przeogromna siła czeka i czeka, a wylecieć na żniwa nie może, bo leje i leje i leje, jak to było w r. 1913, albo suche wiatry, zimne jasne noce, a w dzień spiekota do 40° R. nie pozwolą wytworzyć się nektarowi w kielichach kwiatów, ba, nawet całe drzewa usychają, jak to było w r. 1921. Wtedy odpisuje mi 20 najdzielniejszych z różnych stron kraju pszczelarzy: „W tym roku wszystkie systemy uli zawiodły". W takie lata giną całe pasieki (w lipcu nawet padają najsilniejsze pnie). Pnie z odgrodzonemi matkami mają w takie lata wprawdzie mniejszą siłę, nieraz małą, ale mają przynajmniej tyle zapasów, że mogą do drugiego roku dożyć, a nawet można im coś ująć i te bardzo silne poratować. 

Nie jest zasadą, ani przykazaniem, by matki ograniczać, niech sobie każdy robi, jak uważa za lepsze w swej okolicy i jak wskaże nadchodzący na zbiory czas. Wytwarzanie przeogromnych sił w pniach, to bardzo dobre dla tych, którzy roje wysyłają w świat; to się im lepiej opłaca i jest pewniejsze niż sam miód, którego zbiór zależy od bardzo wielu przyczyn i warunków tam w górze, od kierunku wiatrów, od prężności pary i t. d.

Jedni więc potępiają blachę odgrodową, każą matkom czerwić, ile tylko zdoła, inni zaś myśliciele chcą blachę przecież czemś zastąpić. W ulach amerykańskich i wogóle wszystkich nadstawkowych niema żadnej blachy odgrodowej, więc matki przechodzą do nastawek i tam czerwią. Przeciwnicy przegródki radzą, by do nadstawek zaglądnąć i matki stamtąd wyścigać. Dobre to, gdy się ma 2-4 pnie, ale gdyby mi przyszło takie przeglądy robić w 40-100 pniach, czyż to możebne. Radzę więc dawać w ramkach nadstawkowych grube plastry o wydłużonych komórkach pszczelnych, to chociaż tu matka przejdzie, nie naniesie jajek, bo odwłokiem nie dostanie dna głębokiej komórki. 

Inni znów radzą, by w ulach nadstawkowych dawać ramkom poprzeczne listewki (te dłuższe), znacznie grubsze niż dotąd, bo gdy taka listewka ramki gniazdowej będzie pod taką samą listewką ramki nadstawkowej i obie listewki będą tworzyć dosyć szeroką przestrzeń drzewną, co ma matkę zniechęcać od przechodzenia do nadstawki. Na Zjeździe zaś wybitnych pszczelarzy we Lwowie dnia 8 września 1921 r., warszawski pszczelarz, p. Aleksander Nowiński, pokazywał przez siebie zbudowaną ramkę gniazdową, która w ulach nadstawkowych ma wyrugować zupełnie i skutecznie użycie blachy odgrodowej. Mianowicie górna beleczka ramki gniazdowej jest 26 mm. gruba, to jest pierwsza dla matki przeszkoda, że do magazynu miodnego po tak grubym kawałku drzewa nie przejdzie, a drugą najważniejszą jest to, że ta górna beleczka jest 35 mm. szeroka, a zatem wszystkie gniazdowe ramki się schodzą jak powała i dobrze jest je chwytać, nie dotykając palcami miodu. To którędyż robotnice przechodzą do miodni? Otóż p. Nowiński wyciął po jednej stronie tej beleczki w środku, np. na długość 25 cm. szczelinę 5 mm. szeroką, tak, że gdy ramki w zarodni obok siebie wiszą, powstają przy każdej ramce 5 cm. szerokie szczeliny, przez które robotnice do miodni łatwo przejdą, matka zaś tam się nie przeciśnie. W ten sposób byłoby to zagadnienie rozwiązane. 

I drugą rzecz wymyślił p. A. Nowiński, co na zjeździe demonstrował. Okrągły kawałek drutu, grubości 12 mm., osadzony w rączce drewnianej, z drugiego końca spiłowany jak dłuteczko i tu jest wypiłowany rowek, równolegle do osi tej kolbki; kolbkę tę rozgrzewa się nad lampką spirytusową lub zwykłą naftową i pociąga się po drucikach, wtłaczanych w sztuczną węzę. Kolbką tą posługiwać się można także przy nalepianiu sztucznej węzy do górnych beleczek. Otóż zbytecznem jest niemieckie radełko, bo p. Nowińskiego żelazko jest tańsze i praktyczniejsze.

W okolicach i krajach, gdzie umyślnie dla pszczół sieją faselję i seradellę, pszczoła zbiera do późnej jesieni. Wyjątek także stanowią okolice, mające wrzosiska, z których we wrześniu silne pnie mogą bardzo wiele, ale lichego miodu uzbierać. 

Lasy jodłowe w ciepłej jesieni dają tak wiele spadzi, że nieraz wielkie pasieki dają po kilka lub kilkanaście beczek miodu. 

W lipcu trwa dalej miodobranie i to najpiękniejszego, najcenniejszego lipowego miodu. Kto ma w bliskości lipy, a niema pasieki, ten się sam krzywdzi. Niechże potem nie narzeka na
biedę, na ciężkie czasy. Proszę wyjść o świcie w pole, stanąć w lipowy ciepły poranek pod lipami. Co tam za miły dla naszego ucha brzęk! Co za muzyka! Jak pszczółki wtedy zadowolone
inaczej grają! A jak się spieszą. Złożywszy w mieszkaniu bądź gdzie tymczasem przyniesione skarby, co tchu na wyścigi wracają po nową kropeleczkę nektaru, by znów na tę samą lipę
wrócić, by jak najwięcej razy na dzień oblecieć, bo one wiedzą, że lipa tylko raz na rok kwitnie i to niedługo, że kwiaty może słońce spalić, wiatry wschodnie mogą wysuszyć, więc korzystają ile tylko mogą; nikt ich nie popędza, nikt nie upomina. One wiedzą, że to ostatni zbiór. Gdy wtedy są ciepłe dnie i parne noce, miód się leje do pni sam. I pan ten wtedy, kto ma liczną pasiekę. Nie robi nic, tylko chodzi w prószniku od pnia do pnia i ciężkie plastry złota wyjmuje, a w ich miejsce próżne w stawia. A 4-ramkowa miodarka wiruje, aż huczy! Co za radość u wszystkich w domu! Każdy miód z chlebem je, każdy miodem pomazany, tylko pasiecznik od czasu do czasu przychodzi, z potu się obmyje, szklanką swego trójniaka się ochłodzi i do pasieki wraca, bo tam, co dalszy pień, to w nim więcej złota. I on korzysta, bo wie, że ujmując pszczołom miodu, a próżne plastry wstawiając, pobudza je do tem gorliwszej i skuteczniejszej pracy. Jednak młody, niedoświadczony pasieczniku, uważaj, czy nie bierzesz za wiele! Potem mogą nastać czasy zupełnie jałowe! Musisz potem oddać swej hudobie napowrót ich zbiory i pracy sobie i im jeszcze większej przyczynisz! Dlatego nie spiesz się ze zbyciem miodu! Trzymaj choć do końca sierpnia, który ci wskaże, czy pnie uzbierały jeszcze do 15 kg. Zostaw im, nie łakom się, bo na drugi rok ten zostawiony miód wytworzy nowe pszczoły, które zniosą jeszcze więcej skarbów. "Miód robi pszczoły, a pszczoły robią miód". 

Hej Panowie Koledzy Nauczyciele po wsiach, którzy tak piękne i długie wakacje macie, którzy ogrody macie! Pozakładajcież pasieki! Do waszych pszczół będą należeć te wszystkie wielkie obszary, zasiane rzepakiem, wyką, koniczem, te lasy wokoło z kruszyną, ożyną, malinami, te ogromne akacje, te stare miodzące lipy i t. d. Toż nie święci garnki lepią, tylko ludzie, i Wy możecie nauczyć się ule wyrabiać. Nieraz jedzie się, jedzie milami, naokoło lasy, łąki, krzewy, miodzące łany, aż pachnie miód w powietrzu, a nigdzie, ani przy szkole, ani przy dworze, ani w plebańskim, ani w klasztornym ogrodzie nie uświadczy ani jednego pnia!

Hej Panowie Koledzy! weźcie się do pszczelnictwa i sadownictwa tak naprawdę, a wywrzecie na lud wpływ i moralny i podniesiecie i swój i ludu byt materjalny i przyczynicie się niepomiernie do odbudowy Ojczyzny, do podniesienia jej dochodów, do wydobycia skarbów, które są, ale się marnują. Toż obowiązkiem nauczyciela nietylko szkołę prowadzić, młodzież wychowywać, ale na okolicę wpływ dodatni wywrzeć. To zrobić można tylko, gdy się prowadzi ogród i pasiekę. Będzie ten nauczyciel miał wtedy poważanie i znaczenie w gminie i okolicy. Chłopi będą go naśladować nie z przekonania, to z zazdrości, że nauczyciel ma tyle owoców i tyle miodu.

To są takie namacalne korzyści do kieszeni, do spiżarni dla każdego nauczyciela na wsi, czy w malem mieście, jeśli się tym szlachetnym gałęziom z zamiłowaniem i znajomością odda. Ale co znaczy wpływ na młodzież szkolną, na jej rodziców, nan okolicę. To i oni się tego nauczą i produkować będą. Gdyby tak wszyscy pp. nauczyciele prowadzili propagandę pszczelniczo-ogrodniczą w Polsce, to popłynie złoto strumieniami do Polski, a kto ma złoto, to pan, tego się boją, tego wysoko cenią i nie tykają.

Komu te moje kilka słów przemówiły do przekonania, a nie umie z pszczołami z początku dać sobie rady, niech sobie zrobi siatkę na twarz, niech chodzi na praktykę do któregokolwiek dobrego pasiecznika teraz w lipcu, niech mu pomaga, a nauczy się wiele. 

Teraz w lipcu pielęgnuje się dalej roje, zmienia się matki, daje się znaki na pnie, z których młode królewny na gody wylatywać mają; pooznaczać należy każdy inaczej przy oczku lub daszku, aby taka królewna, wracając z górnych sfer słonecznych, nie pomyliła się i nie wpadła do innego oczka, tem więcej, że aż tu ściga ją chmura wybrańców. Niestety, jeden z nich tylko pada rażony, jakby udarem pod oczkiem, co jest znakiem, że tu się gody skończyły, a w 3 dni ukażą się świeże jajka w komórkach pszczelnych. - Gdyby jajek w lipcu nie było w owych pniach, z których młode matki oblatywać się miały, to znak, że matka w oblocie gdzieś zaginęła i należy czemprędzej dać gotowy matecznik lub matkę (przez 24 godzin w klatce u góry), albo najlepiej plaster ze świeżemi jajkami. To będzie znakiem zapytania. Jeśli matki nie mają wcale, to już na drugi dzień zobaczymy założony matecznik, - jeśli matka jest, nie zobaczymy go wcale. Ona tam wprawdzie jest, tylko jeszcze nie niesie.

Zupełnie znów co innego trzeba robić, gdy spostrzeżemy tylko czerw trutowy tam, gdzie młoda matka ma składać same pszczelne jajka.

Trutówka. Gdy pszczoły z jakiejbądź przyczyny stracą matkę, a nie mają ani jajek, ani przynajmniej 4-dniowego czerwiu, a hodowca im nic nie pomógł, wtedy z obawy, że ich rodzinie grozi zatrata, radzą jak umieją i wpadają w wielki błąd. Oto jedna ze zwykłych robotnic, czasem dwie i trzy, lepiej zbudowana, poczyna nieść jajka. Jej siostry robią miseczki, niby mateczniki, nawet na plastrach trutowych, ale ona ich nie zaczerwia. Za to zaczerwia wielką ilość komórek trutowych. Niesie po 2-3 jajka razem na ścianach komórek pszczelich, na persze, gdzie może, tylko nie w plastrach pszczelnych, bo jej tułów za krótki, aby dostał dna komórki pszczelnej. Robotnice pielęgnują wylęgłe gąsieniczki, ale z nich wygryzają się najzwyklejsze samce, bo robotnica nie może być zapłodniona, nie może składać jajek na pszczoły. I w takim pniu przybywa trutów, a ubywa pszczół, które spostrzegłszy teraz błąd i ratując się przed niechybną zgubą, mało idą w pole, czasem tylko co niektóra pyłku na jednej nóżce przyniesie. A są tak uparte, że dajesz im czerw, by matecznik założyły - nie założą; dajesz im gotowy matecznik - zniszczą; dajesz matkę - zabiją; bo te fałszywe matki nie dopuszczają do poprawy. Zdarza się, że powyżej wymienione środki pień wyleczą, zwłaszcza gdy tę wadę wczas spostrzeżemy, ale rzadko. Pszczoły nie powinny być ani 40 godzin bez matki lub młodego czerwiu. 

Jest na to rada, ale szkoda tu opisywać, najlepiej pszczoły takie dobrze słodką wodą skropić wieczorem i rozdać innym pniom z ramkami, trutowy czerw zdarłszy do szczętu, błąkające się pszczoły, gdy się w kupę zbiorą, zmoczyć, zebrać, bądź któremu pniowi pod ramki podsypać. Inne pszczoły trutówkę zabiją lub jajka przestanie składać. Próżny pień przestawić. Trafia się to najczęściej na wiosnę, gdy w zimie matka zginie, ale zdarza się i w mokre lata, gdy królewny do przegry wylatują i w polu giną. 

Matka trutowa. Gdy młoda matka do przegry z trutem wyleci, a spotka ją nieszczęście, że do domu nie wróci, robotnice opanowuje ogromny przestrach, co na oczku nawet spostrzec się daje. Biegają to tu, to tam, na drugi dzień żałośnie jęczą, mało idąc w pole. Gdy pasiecznik tego nie spostrzeże, nie da im innej matki, matecznika lub jajek, to robotnice nic same nie mogą poradzić. Zdarza się czasem, że silny pień i pół roku matki niema, a trutówki też nie wybierze, ale to silny pień i to się tylko zdarza. Inaczej jest trutówka. Radzić tak samo, jak przedtem opisano. Ale bywa nieraz, że młoda matka wylatuje do przegry z trutem, ale z powodu wiatru, deszczu, wróci do domu, nie zetknąwszy się z trutem ; gospodarze mówią, że jest "jałowa". 

Albo nie może wylecieć, bo ma wadliwe skrzydełka. Gdy młoda matka do 20 dni po urodzeniu z powodu niepogody nie odbędzie przegry, to już potem nie dostąpi zaszczytu macierzyństwa. Takiej matki niepłodnej robotnice nie szanują, nic na nią nie zważają, tak, jakby jej w pniu nie było. 

Ona wprawdzie ratuje swoje nieszczęśliwe położenie i całej rodziny, ale ratunek ten prowadzi pień do zguby, tak samo, jak przy trutówce. Niesie ona wprawdzie jajka, nawet w plastrach pszczelnych, regularnie. Gąsieniczki rosną, przerastają brzegi komórek, nie mogąc się zmieścić, robotnice nadstawiają komórek, zasklepiają, a że ten czerw bardzo występuje nad miarę plastra, nazywa się czerwiem garbatym. Ale z czerwiu tego znowu nie wygryzają się pszczółki, tylko truty - małe i cienkie - zwane bękartami. Gdy wyżej podane środki nie pomogą, zrobić to samo, co przy trutówce, bo te długie zachody, jakie wprawdzie są i wyleczyć tak i pień można, nie opłacają się, bo słabeusz zawsze będzie słaby i miodu nie da.



Liczba wyświetleń artykułu: 1717

Komentarze z forum pszczelarskiego

blondynekkrk 2025-07-21 10:39:29

Bardzo przyjemnie czyta się taki artykuł. W ogóle sposób, w jaki były pisane artykuły w tamtych czasach jest mega fajny! "Komu te moje kilka słów przemówiły do przekonania, a nie umie z pszczołami z początku dać sobie rady, niech sobie zrobi siatkę na twarz, niech chodzi na praktykę do któregokolwiek dobrego pasiecznika teraz w lipcu, niech mu pomaga, a nauczy się wiele. " - rewelacja :)

  Ostatnio na forum:



  Współpracują z portalem:

Enactus WSZiB

Enactus WSZiB

Partner serwisu

Zespół międzynarodowej organizacji studenckiej Enactus przy Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. Jego głównym obszarem działalności jest planowanie i realizacja projektów o charakterze edukacyjno-biznesowym w ramach społecznie odpowiedzialnego biznesu (CSR).

BeePower! w Polsce i za granicą

Bee Power i Enactus WSZiB nagrodzony w konkursie! Cz. 2.

BeePower – Be or not to be, depends on a bee!

Zespół Szkolno-Przedszkolny w Łukcie

Zespół Szkolno-Przedszkolny w Łukcie

Partner serwisu

W Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Łukcie realizowany jest projekt ekologiczny "Pszczoły Lubię". Projekt jest laureatem konkursu grantowego "Z Kujawskim pomagamy pszczołom". Grant ufundowała firma ZT Kruszwica S.A. Organizatorem konkursu jest Fundacja Nasza Ziemia. Koordynatorkami projektu są Elżbieta Piotrak i Magdalena Palińska.

Pszczoły Lubię. Cz. 1.

Pszczoły Lubię. Cz. 2.

Tadeusz Kąkol

Tadeusz Kąkol

Autor tekstów

Emerytowany nauczyciel zawodu w Zespole Szkół Rolniczych. Obecnie zajmuje się pszczołami (12 uli) i ogrodnictwem (rośliny miododajne) w Grabowcu koło Zamościa.

Smotrawa okazała - roślina miododajna

Pyłek kwiatowy a pyłek pszczeli

Pszczelarz, a kto to taki?

Monika Czyżewska

Monika Czyżewska

Tęsknota za zdrowym, prostym, jakościowym życiem blisko natury, wolnym od chemii zaprowadziła mnie do momentu w życiu, kiedy zaczęłam wypiekać domowe chleby, przygotowywać przetwory no i... domowe kosmetyki. Na moim blogu www.naturalnie-ze-naturalnie.blogspot.com dzielę się z pomysłami na mydła naturalne ręcznie robione i nie tylko. Mam nadzieję, że tak jak ja zmienicie swoje postrzeganie pielęgnacji i zdrowia i stanie się to Waszym stylem życia.