Portal Pszczelarski

Justyna Kierat - wywiad

wywiad z pszczelarzem dzikie zapylacze dzikie pszczoły

Czy wiesz, że w swoim codziennym otoczeniu możesz wprowadzić drobne zmiany, które dla zapylaczy będą ogromnym ułatwieniem? Czy wiedziałeś, że zapylaczami mogą być też ssaki? O dzikich zapylaczach, ich rozmaitości i dbaniu o owady w zaciszu własnego balkonu rozmawiamy z Panią Justyną Kierat.

Pszczelarstwo to nie tylko hodowla pszczół, ale świadomość tego, jak ważne jest środowisko i bioróżnorodność. Dlatego już dziś zapraszamy do lektury tej ciekawej rozmowy.

 

Joanna Baran: Chciałam zapytać jak zrodziła się u Pani pasja do pszczół i zapylaczy? Czy owady ciekawiły Panią od dziecka? 

Justyna Kierat: Od dziecka ciekawiła mnie przyroda - pewnie głównie dlatego, że takie też były zainteresowania mojej mamy i w naturalny sposób wprowadziła mnie w ten świat. Natomiast na początku moją ulubioną grupą były ptaki. Na studiach byłam wolontariuszką Monitoringu Pospolitych Ptaków Lęgowych i prowadziłam zajęcia terenowe ze studentami na kursie rozpoznawania ptaków. Pszczoły pojawiły się trochę przypadkowo, po prostu wydały mi się - jak się okazało, słusznie - interesującym tematem pracy magisterskiej. A później już samo poszło - doktorat w tej tematyce, następnie różne projekty obracające się wokół różnorodności dzikich pszczół, i tak jest do teraz.

 

 

JB: Czy jest jakiś zapylacz, którego chciałaby Pani poznać, zobaczyć? Zbadać? 

Justyna Kierat: Może zrobię w tym miejscu taką dygresję, że zapylacze to sporo szersze pojęcie niż pszczoły. W Polsce oprócz pszczół zapylają przedstawiciele takich grup owadów jak muchówki, motyle (w tym ćmy, będące bardzo ważnymi nocnymi zapylaczami), chrząszcze, a także błonkówki inne niż pszczoły. Na świecie różnorodność jest jeszcze większa, bo zapylaczami mogą być również kręgowce, na przykład nietoperze czy kolibry. Moje zainteresowania są w tym świetle dość wąskie, bo skupiają się przede wszystkim na pszczołach. Dlatego na swojej "liście marzeń" mam właśnie przedstawicielki tej grupy. Gatunków, których jeszcze nie widziałam, a chciałabym, jest całkiem sporo. Oczywiście najchętniej zobaczyłabym wszystkie prawie 500 gatunków polskich pszczół. 

To jest akurat niezbyt realne, bo część gatunków jest bardzo rzadka, a niektóre niestety już u nas wymarły. Taki los spotkał na przykład obrostkę murówkę (Megachile parietina). W Europie wciąż występuje, więc mam cichą nadzieję, że kiedyś wróci do nas i zobaczę ją w Polsce. 

Jeśli chodzi o badania, to moim faworytem jest łusareczek matowy (Nomioides minutissimus), druga najmniejsza pszczoła Polski, którego badanie utrudnia właśnie rozmiar. Nie jest łatwo znaleźć i obserwować owada, który ma około 4 mm długości ciała.

Nomioides minutissimus
Łusareczek matowy (Nomioides minutissimus), jedna z najmniejszych pszczół w Polsce

 

 

JB: Przejdźmy do tematu pszczół - jak wygląda w Polsce różnorodność zapylaczy? Ile mamy tak naprawdę gatunków pszczół, trzmieli? Czy to się zmienia i jak to zbadać?

Justyna Kierat: Skupię się tutaj na pszczołach, bo w pozostałych grupach zapylaczy nie czuję się na tyle kompetentna, żeby bardziej szczegółowo omawiać ich różnorodność :) Na świecie mówi się o 20 000 opisanych gatunków pszczół, natomiast trudno mi powiedzieć, na ile ta liczba jest aktualna, bo taksonomowie cały czas opisują nowe i porządkują już znaną nauce różnorodność. W Polsce odnotowano do tej pory prawie 500 gatunków. W tej liczbie są też gatunki wymarłe lub prawdopodobnie wymarłe w naszym kraju. Jednak biorąc pod uwagę, że w jednym dużym mieście można obecnie znaleźć ponad 200 gatunków, to widać, że wciąż liczba gatunków żyjących na terenie naszego kraju jest naprawdę duża.

Trzmiele to również pszczoły (dość blisko spokrewnione z miodną), w Polsce mamy ich ok. 30 gatunków. Cały czas zdarzają się stwierdzenia nowych pszczół na terenie naszego kraju. Jedną z przyczyn jest ocieplanie się klimatu i przybywanie pewnych gatunków z południa Europy - przykładami są smuklik szerokopasy (Halictus scabiosae) czy lepiarka bluszczówka (Colletes hederae). Znikanie gatunków, które wcześniej u nas występowały, jest trudniejsze do uchwycenia - po prostu w pewnym momencie okazuje się, że od dawna nikt takiej pszczoły nie obserwował.

Colletes hederae
Lepiarka bluszczówka (Colletes hederae), jeden z nowoprzybyłych do Polski gatunków

 

 

JB: Jaka jest najrzadsza pszczoła w Polsce?

Justyna Kierat: Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo - pomijając gatunki wymarłe, które są tak rzadkie, że w ogóle ich już nie ma - są gatunki, które były obserwowane w naszym kraju tylko na jednym czy kilku stanowiskach, dawno, i właściwie nie wiadomo, czy i ilu ich przedstawicieli żyje u nas obecnie. Sytuacji nie poprawia fakt, że aktualnych danych na temat rozmieszczenia pszczół mocno brakuje w stosunku do tego, co byłoby potrzebne, żeby ocenić częstość występowania naszych krajowych gatunków.

 

 

JB: Gdzie można spotkać najwięcej dzikich zapylaczy? Czy jest jakiś obszar Polski lub typ środowiska, gdzie można je łatwiej obserwować? 

Justyna Kierat: Oczywiście są gatunki, które możemy zaobserwować tylko albo głównie w pewnych konkretnych rejonach kraju (np. wśród pszczół są gatunki górskie czy takie, które mają u nas nieliczne stanowiska). Natomiast jeśli chcemy po prostu iść na spacer i popatrzeć na owady zapylające, to niezależnie od tego gdzie mieszkamy, powinniśmy spokojnie znaleźć dobre miejsce. Kluczem jest odpowiednie siedlisko. W przypadku pszczół najlepszymi miejscami do obserwacji są tereny otwarte, ukwiecone, czyli np. łąki, niezbyt intensywne użytkowane pastwiska czy murawy kserotermiczne.

Jeśli na miejscu lub w bezpośrednim sąsiedztwie są dogodne miejsca do gniazdowania, takie jak odsłonięta piaszczysta gleba, pionowe ziemne skarpy czy zadrzewienia lub zakrzaczenia, to można liczyć na dużą liczbę osobnikówi różnorodność gatunków. Również tereny zielone w miastach potrafią być domem dla zaskakująco wielu zapylaczy.

 

 

JB: Jakie owady możemy obserwować w naszym ogródku? Jakie na balkonie?

Justyna Kierat: Bardzo liczne :) Wszystko oczywiście zależy od tego, co w tym ogródku czy na balkonie mamy, no i w jakim otoczeniu mieszkamy. Jeśli miejsce będzie urządzone w sposób przyjazny owadom, możemy mieć świetne miejsce do przyrodniczych obserwacji. Otoczenie może działać na naszą korzyść lub nie - przykładowo, ukwiecony balkon na zabetonowanym osiedlu czy ogródek pośród krajobrazu rolniczego z intensywną gospodarką rolną, mnóstwem pestycydów i monokulturami, przyciągnie mniej owadów niż ten sam balkon i ogródek w bardziej przyjaznym przyrodzie otoczeniu. 

Na moim balkonie (drugie piętro bloku, osiedle raczej standardowe, nieprzesadnie otoczone zielenią) gościłam takie pszczoły jak: trzmiele, pseudosmukliki, samotki czy szmeronie przylatujące do moich kwiatów. W jednej ze skrzynek z kwiatami od kilku lat gniazdują miesierki ziemne (Megachile willughbiella). To pszczoły samotnice (czyli nie żyją w rodzinach, nie mają królowych, a każda samica zakłada własne gniazdo, w którym składa jaja), w mojej doniczce kopią sobie tunele, które później wykładają kawałkami liści. Odwiedzają mnie też osy samotnice, które gniazdują w trzcinowej macie zamocowanej do barierki balkonu.

Dolina Małej Łąki - Bombus wurflenii mastrucatus
Trzmiel sześciozębny (Bombus mastrucatus), gatunek górski

 

 

JB: Mówi się wiele o wymieraniu owadów - czy zauważa Pani ten problem w swoich badaniach?

Justyna Kierat: Nie badam tego zjawiska, więc nie mogę powołać się na własne wyniki na ten temat. Ogólnie rzecz biorąc, żeby udokumentować zmniejszanie się liczebności pszczół czy innych owadów, trzeba przeprowadzić dobrze zaplanowane i dość pracochłonne badania, bo to, ile owadów w danym momencie lata, może zależeć od różnych czynników - choćby czasu w sezonie czy wspomnianej pogody - i trzeba to oddzielić od faktycznego spadku. Różni naukowcy takie badania przeprowadzali i wyniki niestety nie są optymistyczne, czasami wręcz szokujące, tak jak słynna niemiecka publikacja Hallmanna i współautorów z 2017 roku, dokumentująca aż 75-procentowy spadek biomasy owadów latających w ciągu 27 lat, i to na terenie obszarów chronionych. 

Są też badania skupiające się na zmianach liczebności poszczególnych grup (np. motyli, pszczół i innych) w różnych rejonach świata, a ogólny obraz, jaki się z nich wyłania, jest niestety, również pesymistyczny. Niejednokrotnie zdarzało mi się szukać pszczół w warunkach, wydawałoby się, idealnych dla nich - w miejscach z dużą ilością przyciągających je roślin, przy dobrej pogodzie - i nie spotykać prawie żadnych latających osobników. W takich sytuacjach rzeczywiście zawsze się zastanawiam, czy to jest właśnie ten moment, kiedy na własne oczy widzę to, co pokazują wspomniane badania. Również rozmawiając z osobami uczestniczącymi w moich zajęciach, nieraz słyszę, że martwią się małą liczbą spotykanych dzikich pszczół.

 

 

JB: Jak pszczelarze - i ci hobbystycznie, i z dużymi pasiekami mogą - Pani zdaniem - przyczynić się do zwiększenia ilości pszczół dzikich i czy to może im się opłacać?

Justyna Kierat: Związki pszczelarstwa z dobrostanem dzikich pszczół są bardziej złożone, niż mogłoby się wydawać, i nie zawsze oczywiste. Z jednej strony, pewne działania, które pszczelarze robią z myślą o swoich podopiecznych, pomagają wszystkim pszczołom, nie tylko miodnej. Na przykład inicjatywy mające na celu ograniczenie zużycia pestycydów, jeśli przyniosą oczekiwane efekty, to przyczynią się do ochrony wszystkich pszczół, jak również innych organizmów, które mogłyby być narażone na działanie tych środków. 

Warto pamiętać, że najważniejsze jest zmniejszanie ilości stosowanych pestycydów, gdyż np. ich aplikacja wieczorem, kiedy pszczoła miodna jest w ulach, nie chroni wystarczająco wszystkich zapylaczy, z których wiele znajduje się na polach bądź w ich pobliżu również w nocy (dzikie pszczoły w swoich gniazdach, ćmy aktywne właśnie nocą itp.). Również dbanie o różnorodną bazę pokarmową, najlepiej taką złożoną z rodzimych gatunków roślin, przysłuży się wszystkim zapylaczom. 

Hodowla pszczoły miodnej z kolei sama w sobie może być, niestety, zagrożeniem dla dzikich pszczół, ze względu na konkurencję o pokarm oraz ryzyko przenoszenia się chorób pomiędzy gatunkami. Tutaj polem do działania dla pszczelarzy jest ograniczanie tego negatywnego wpływu ze strony ich pasiek. Konkurencję pokarmową można zmniejszać, zwiększając bazę pokarmową w okolicy oraz pilnując, by pszczoły miodne nie występowały w zbyt dużym zagęszczeniu, szczególnie na terenach chronionych, które powinny być ostoją dla dzikich zapylaczy. Z kolei zmniejszać ryzyko przenoszenia chorób można poprzez zadbanie o jak najlepsze zdrowie pszczół w pasiece.

 

 

JB: Czy bioróżnorodność i obecność dzikich zapylaczy w pobliżu pasiek daje pszczelarzom jakieś korzyści?

Justyna Kierat: Nie przychodzą mi do głowy korzyści związane bezpośrednio z gospodarką pszczelarską (co nie znaczy, że takich na pewno nie ma!), natomiast dzikie owady zapylające są na tyle ważne dla człowieka i przyrody, że myślę, że jest wystarczająco dużo argumentów, żeby dbać o nie wszędzie, również przy pasiece :) Zacznę trochę od końca, a więc od mało "praktycznej" zalety - są one świetnym obiektem obserwacji, a ich zwyczaje są niezwykle ciekawe. Dla mnie i innych osób, z którymi na ten temat rozmawiałam, obserwacja różnych gatunków pszczół przy kwiatach czy gniazdach jest bardzo odprężająca i pozwala na przykład świetnie odstresować się po dniu pracy albo zebrać siły do kolejnych czekających zadań. Bardziej wymierne korzyści są oczywiście związane z zapylaniem. Dzikie zapylacze przyczyniają się do powstawania owoców i nasion mnóstwa roślin, zarówno dzikich, jak i uprawnych. Często są przy tym efektywniejsze od pszczoły miodnej i nie mogą zostać przez nią zastąpione, nawet jeśli poprzez hodowlę będziemy zwiększać jej liczebność w środowisku. Różne zapylacze po prostu muszą się w tej roli wzajemnie uzupełniać. 

Dla pszczelarzy, którzy prowadzą działalność edukacyjną, dzikie pszczoły i inne owady zapylające z pewnością przydadzą się jako urozmaicenie i poszerzenie zajęć. Moje doświadczenia w edukacji osób w różnym wieku, od dzieci po dorosłych, mówią, że życie dzikich pszczół cieszy się wielkim zainteresowaniem.

Eucera
Kornutka (Eucera), pszczoła samotnica, samce z tego rodzaju mają wyjątkowo długie czułki

 

 

JB: Czy i jak we własnym zakresie możemy dbać o zapylaczy, wspierać ich populację?

Justyna Kierat: To szeroki temat i pozwolę sobie tutaj polecić na przykład moje wykłady, których nagrania można znaleźć na moim blogu "Żołna na łowach". W największym skrócie, żeby dbać o zapylacze, trzeba im stworzyć warunki, w których mogą żyć i się rozmnażać. A więc muszą mieć co jeść, gdzie założyć gniazdo lub złożyć jaja, a środowisko musi być w jak największym stopniu wolne od zagrażających czynników, takich jak zanieczyszczenia czy obecność inwazyjnych gatunków obcych. Warto pamiętać, że pokarmem pszczół są niemal wyłącznie kwiaty, ale jeśli chcemy wspierać inne grupy zapylaczy, to musimy zaspokoić również potrzeby pokarmowe ich larw, które często są inne niż osobników dorosłych. Gąsienice motyli żerują na różnych gatunkach roślin, w tym tak mało atrakcyjnych jak pokrzywa czy szczaw; osy (które, według ostatnich badań, są efektywniejszymi zapylaczami, niż dotychczas nam się wydawało) łapią dla swojego potomstwa różne bezkręgowce; wśród bzygów znajdziemy na przykład gatunki drapieżne, ale też takie, których larwy rozwijają się w wodzie lub w martwym drewnie.

Ogólnie rzecz biorąc, najlepszym sposobem na stworzenie dobrych warunków zapylaczom będzie ochrona już istniejących siedlisk (nawet tak małych jak skrawki dzikiej zieleni w miastach), a jeśli nie ma takiej możliwości i konieczne jest stworzenie siedliska "od zera", to próba naśladowania przyrody. Im bardziej stworzone przez nas miejsce będzie zbliżone do tych naturalnych, im więcej roślin w nim będzie rodzimych i im więcej różnych mikrosiedlisk dogodnych do gniazdowania będzie się tam znajdować, tym większego zainteresowania ze strony owadów możemy się spodziewać. 

Warto pamiętać również o globalnych problemach, które dotykają całej przyrody, w tym zapylaczy. Zmiany klimatu wpływają również na owady i wszelkie działania zmierzające do adaptacji do nich, osłabiania ich negatywnych skutków, dla zapylaczy będą także korzystne.

 

 

JB: Co z wiedzą - wiem, że pisze Pani książki edukacyjne, książki dla dzieci - dodam, że przepięknie ilustrowane, prowadzi wykłady czy warsztaty - Pani wkład w szerzenie wiedzy o zapylaczach jest ogromny - czy uważa Pani, że wiedza jest niezbędna by chronić bioróżnorodność?

Justyna Kierat: Zdecydowanie tak, i to z kilku powodów. Z jednej strony, jeśli o czymś nie wiemy, to jak ma nam zależeć na tym, by to chronić? Żeby zacząć wspierać pszczoły czy zapylacze w ogóle, musimy najpierw dowiedzieć się, że istnieją, jaka jest ich różnorodność, i jakie zagrożenia przed nimi stoją. Z drugiej strony, rzetelna wiedza jest konieczna, żeby chronić w sposób właściwy. Niestety zdarza się, że w dobrej wierze podejmuje się działania, które w rzeczywistości są nieskuteczne albo wręcz szkodliwe. Przykładem może być uprawa roślin należących do inwazyjnych gatunków obcych - takie gatunki jak nawłoć kanadyjska czy niecierpek gruczołowaty na pierwszy rzut oka mogą wydawać się korzystne dla pszczół, gdyż dają pyłek i nektar. Jednak w rzeczywistości, jako gatunki inwazyjne, wypierają dzikie, cenniejsze dla zapylaczy rośliny ze środowiska naturalnego, zmniejszając w ten sposób ich bazę pokarmową zamiast ją zwiększać. Dodatkowo wiele owadów zapylających wcale nie pobiera z nich pokarmu. Podobnie jest ze stawianiem pasiek w miastach po to, by "pomagać pszczołom". Jest to coraz powszechniej krytykowane działanie, gdyż nie wpływa pozytywnie na zapylacze żyjące w mieście, a wręcz może im szkodzić. Rzetelna edukacja pozwala poznać właściwe i skuteczne metody ochrony zapylaczy i skierować wysiłki tam, gdzie faktycznie przyniosą one pozytywne efekty.

 

 

JB: Co Pani poleci robić na co dzień, by wspomóc populację pszczół dzikich?

Justyna Kierat: To, o czym wspominałam wcześniej - dbanie o siedliska dla nich :) Tak naprawdę każdy może to zrobić, na mniejszą lub większą skalę w miarę swoich możliwości. Osoba mająca wpływ na planowanie przestrzenne w swoim mieście może przyczynić się do uczynienia całego miasta bardziej przyjaznym dla pszczół i zapylaczy. Osoba mająca ogród może wykreować w nim pszczelą oazę. Osoba mieszkająca w bloku może posadzić na balkonie kwiaty, które będą karmić pszczoły żyjące w okolicy czy staną się przystankiem dla owadów będących w drodze do nowych siedlisk.

Justyna Kierat - fot. Renata Mogilewska
Justyna Kierat - fot. Renata Mogilewska


Liczba wyświetleń artykułu: 766

Komentarze z forum pszczelarskiego

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu. Bądź pierwszy i weź udział w dyskusji!




  Współpracują z portalem:

Magdalena Tomaszewska-Bolałek

Magdalena Tomaszewska-Bolałek

Autorka przepisów kulinarnych i bloga kuchniokracja.hanami.pl

Japonista, dziennikarka, badaczka kultury żywieniowej, autorka książek: "Tradycje kulinarne Japonii" i "Japońskie słodycze" (książka nominowana w 3 kategoriach do Gourmand World Cookbook Awards). Zajmuje się prowadzeniem warsztatów kulinarnych, a także spotkań z zakresu historii jedzenia, trendów kulinarnych i percepcji smaku.

Żurawina z miodem i wanilią

Figi z jogurtem bałkańskim i pistacjami

Miodowe ciasto z sezamową bezą

Ewa Jarosz

Ewa Jarosz

autor przepisów kulinarnych i bloga dietetykwstolicy.blogspot.com

Dietetyk medyczny, blogerka kulinarna i amator fotografii. Uczy swoich pacjentów jak utrzymać zasady racjonalnego odżywiania czerpiąc przyjemność z jedzenia. Zaraża optymizmem i zdrowym podejściem do życia.

Gruszkowo-jabłkowy mus szarlotkowy

Ser twarogowy z miodem i orzechami

Ciasto jogurtowo-miodowe z cynamonem

Koło Pszczelarzy w Mińsku Mazowieckim

Koło Pszczelarzy w Mińsku Mazowieckim

Partner serwisu

Organizacja pszczelarska założona przed II wojną światową działająca głównie na terenie powiatu mińskiego, ale zrzeszająca również pszczelarzy z innych rejonów. Celem Koła jest prowadzenie wszechstronnej działalności na rzecz pszczelarstwa i ekologii. Duży nacisk kładziony jest na edukację pszczelarzy jak również poszerzanie świadomości dzieci i młodzieży o roli pszczół w ekosystemie.

I Mazowiecka Konferencja Pszczelarska w Mińsku Mazowieckim

Enactus WSZiB

Enactus WSZiB

Partner serwisu

Zespół międzynarodowej organizacji studenckiej Enactus przy Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. Jego głównym obszarem działalności jest planowanie i realizacja projektów o charakterze edukacyjno-biznesowym w ramach społecznie odpowiedzialnego biznesu (CSR).

O co chodzi w BeePower!?

Enactus WSZiB i Portal Pszczelarski

Bee Power i Enactus WSZiB nagrodzony w konkursie! Cz. 1.