Stefan Siudalski - wywiad z pszczelarzem

Podgrzewanie uli jest procedurą jeszcze niezbyt często stosowaną w Polsce, a jednocześnie dość kontrowersyjną, Jedni widzą w tym sposób na przyspieszenie rozwoju rodzin pszczelich i możliwość pozyskania miodu już z pierwszych pożytków. Drudzy natomiast postrzegają podgrzewanie uli jako ingerencję w naturalne życie owadów. Intensywna hodowla widziana jest jako nastawienie na biznes. Z drugiej strony prawidłowo przeprowadzony proces pozwala przetrwać zimę nawet osłabionym rodzinom.
Niezależnie od oceny warto jednak poznać od doświadczonego pszczelarza, czym jest podgrzewanie uli w praktyce i jak powinno przebiegać. Rozmowę przeprowadziłam z pszczelarzem, panem Stefanem Siudalskim, wieloletnim specjalistą od podgrzewania uli oraz autorem książek o tym temacie.
Uwaga - w rozmowie jest wiele szczegółów technicznych i przydatnych informacji, które pomogą zainteresowanym pszczelarzom dowiedzieć się więcej o praktycznym aspekcie podgrzewania uli. W przypadku pytań prosimy o umieszczanie ich w komentarzach pod tekstem, zadamy je Panu Siudalskiemu podczas kolejnej rozmowy.
Joanna Baran: W Polsce jest Pan jednym z autorytetów w kwestii podgrzewania uli. Czy zanim przejdziemy do samego zabiegu i szczegółów metody, mógłby opowiedzieć Pan czytelnikom nieco o swojej praktyce pszczelarskiej - jak długo ma Pan ule, czy ma Pan w rodzinie tradycje pszczelarskie?
Stefan Siudalski: Pszczołami zajmuję się od 1970 roku czyli już 55 lat. Miałem w tym czasie kilkuletnie przerwy w czasach kartkowych, gdy przydziału cukru i benzyny nie starczało na obsługę pasieki, a miałem pasiekę wędrowną 80 pni (uli). Na wsi pod Garwolinem, skąd pochodzi moja rodzina ze strony ojca, praktycznie w co drugim domu, po wojnie trzymano pszczoły. Dominowały ule warszawskie zwykłe, włościańskie (czyli jednościenne, ale ogacone warszawskie) i czasami nawet kószki.
JB: Od jak dawna stosuje Pan metodę podgrzewania uli?
Stefan Siudalski: W latach, siedemdziesiątych ubiegłego wieku, pracowałem w Instytucie Fizyki PAN i jednocześnie hodowałem pszczoły. Byłem tam przez wiele lat kierownikiem pracowni projektowania i produkcji aparatury naukowej. Pomiary temperatury, jej stabilizacja w najdziwniejszych warunkach były dla mnie chlebem powszednim. Prowadząc pasiekę zorientowałem się jak ważna jest temperatura w ulach. Połączenie wiedzy z obu dziedzin umożliwiło mi stworzenie dobrze sprawujących się podgrzewaczy ze stabilizacją temperatury do stosowania w ulach już na początku lat osiemdziesiątych. Opowiada o nich w swoim wykładzie na temat Gospodarki pszczelej śp. Jerzy Tombacher, który korzystał z jednego z moich zestawów na początku lat osiemdziesiątych, a wykonałem tych zestawów wtedy kilkadziesiąt.
Tamten system z końca lat siedemdziesiątych oparłem na kilku założeniach:
- włączamy ogrzewanie po oblocie pszczół,
- 17-to watowe grzałki są na aluminiowym płaskim radiatorze na dennicy ula,
- wszystkie ule są sterowane wg jednego i tylko w nim jest na radiatorze umieszczony czujnik temperatury,
- wszystkie grzałki są zasilane z transformatora bezpieczeństwa 220/24 V,
- sterowanie mocą grzania odbywa się po stronie pierwotnej transformatora bezpieczeństwa i tu stosowałem dwa rozwiązania 1. tzw zero-jedynkowe czyli grzałki albo są włączone pełną mocą albo wyłączone wg wskazań termoregulatora 2. regulacja płynna czyli moc dostarczana jest proporcjonalnie do zapotrzebowania oczywiście z regulacją automatyczną.
Oba systemy opisałem w ósmym numerze pszczelarstwa w 1985 roku. Wychodziłem z następujących założeń:
- w pasiece rodziny pszczele są mniej więcej tej samej siły,
- zatem pomiar temperatury dla stabilizacji może się odbywać w jednym ulu i wszystkie ule będą dostawały podgrzewanie wg ula "wzorcowego",
- ewentualny nadmiar czy niedomiar grzania pszczoły są w stanie same regulować,
- uznałem, że moc grzałek na poziomie około 17 W jest wystarczająca,
- grzałki umieściłem na płytkach z blachy aluminiowej o powierzchni mniej więcej arkusza A5, uzyskałem w ten sposób rodzaj radiatora rozprowadzającego równomiernie ciepło,
- płytki grzejne umieściłem na podłodze [dennicy] uli - wkładałem je przez wylotek, przewody wystawały więc na zewnątrz, umożliwiało to łatwe wyjmowanie grzałek i ich kontrolę,
- napięcie doprowadzane do grzałek uznałem, że musi być bezpieczne i wybrałem 24 V prądu zmiennego,
- automatyczna regulacja grzania - płynna - [pierwsze próby były ze skokowym grzaniem - patrz artykuł z 1985 roku] - była sterowana z zapewnieniem separacji galwanicznej od sieci po stronie zasilania transformatora który był zasilany napięciem sieciowym,
- pomiar temperatury był oparty na czujniku termistorowym umieszczonym na płytce grzejnej i ustawiony był na wyłączenie lub ograniczenie grzania przy około 36 st C
Dziś, po latach doświadczeń wykorzystuję inną, wzbogaconą doświadczeniami filozofię podgrzewania, o czym opowiem zaraz.
JB: Dlaczego zaczął Pan wprowadzać w swojej pasiece podgrzewanie uli? Jak poznał Pan tą metodę oraz jak wyglądały początki, co okazało się najtrudniejsze?
Stefan Siudalski: W tamtym czasie współpracowałem z Instytutem Pszczelnictwa w Puławach. Owocem tej współpracy był mój system pomiaru temperatury za pomocą bardzo cienkich termopar podczas zimowli w kilku typach uli. Publikacja na ten temat to rok 1987, ale same pomiary były wykonywane kilka lat wcześniej.
Drugim "produktem" tej współpracy był kolejny stabilizator temperatury za który dostałem nawet nagrodę.
JB: Jakie dostrzega Pan korzyści z podgrzewania uli?
Stefan Siudalski: Zacznę od czegoś, co jest przez pszczelarzy niedostrzegane, a mianowicie zapewnienie pszczołom dostępu do wody w każdych warunkach pogodowych. Gdy matki zaczynają w pełni czerwić, to tygodniowe zapotrzebowanie na wodę dochodzi do 3 l na ul. W podręcznikach pszczelarskich jest wspominane, że pszczoły przynoszą do uli wodę lecz nie ma informacji ile tej wody potrzebują, a potrzebują bardzo dużo.
Co to w praktyce oznacza jeśli zapewnimy im w ulach stały dostęp do wody? Trzy litry wody to 60 tysięcy lotów pszczół i my podając im wodę do uli zaoszczędzamy im aż tylu lotów tygodniowo. Mogą te "zwolnione" z obowiązku noszenia wody pszczoły zająć się np. przynoszeniem nektaru. Jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt zapewnienia przez podgrzewanie dostępnej w ulach a nie na zewnątrz wody, a mianowicie - w przypadku załamania się pogody gdy matki już się rozczerwiły, pszczoły nie muszą podejmować zwykle samobójczych misji lotów po wodę na zewnątrz ula.
Ci którzy nie podgrzewają uli nie raz doświadczyli wiosną takiej sytuacji, gdy załamała się pogoda i pszczoły wylatywały w niesprzyjających warunkach na zewnątrz. Tworzyły potem ścieżkę martwych pszczół między ulami a znanym pszczołom poidłem zewnętrznym.
JB: W jakich sytuacjach warto, Pana zdaniem, podgrzewać ule i jak?
Stefan Siudalski: Łatwo to przedstawić w punktach:
- historycznie - kłąb ułożony obok pokarmu, są już przy powałce, są mrozy i nie przejdą jak nic na pokarm, który jest obok - dawniej podgrzewano cegłę lub dachówkę i kładziono na ramkach na których był pokarm aby skłonić je do przejścia nie w górę, a w bok. Metoda stara, znana i skuteczna. Jeśli ma być użyta do tego celu grzałka to zależy od jej mocy, miejsca umieszczenia i rodzaju:
- pionowo przy pokarmie, na skraju - moc 10 W może być za mała, moc 16-20 W w większości wystarcza, ale przy temperaturach zewnętrznych poniżej 10 st C potrzeba 20- 30 W,
- poziomo na górze ramek - zwykle od 10-do 20 W wystarcza, ale wymaga ocieplenie od góry gniazda i te moce raczej tylko zapewniają odpowiednią temperaturę wody,
- poziomo ale na dennicy - 20 - 40 W - a nawet 60 W - zależy od typu ula i materiału z jakiego jest zrobiony - może przyspieszyć czerwienie matki - nie zawsze wskazane np. początek stycznia, w lutym, zależy od pogody, - podgrzewanie pokarmu gdy zaszła konieczność awaryjnego dokarmiania tak, aby jego temperatura nie spadła poniżej ok 10-12 st C - tu można dać boczną grzałkę nawet bez stabilizacji o mocy ok 15-20 W,
- wsparcie słabych rodzin - rodzinki na dwóch trzech ramkach zwykle podgrzewane przeżywają zimę i dochodzą do 20 ramek w maju, a w czerwcu do 35 ramek - grzeje się je jesienią do mrozów i włącza się ogrzewanie w lutym, można słabe rodziny podgrzewać także całą zimę!
- przyspieszenie rozwoju, a więc zwiększenie obszaru czerwienia – grzałki o mocy od 20 W w górę, optymalnie na dennicy jeśli grzałka 40-60 W, włączać dopiero jak termometr w gniazdach wskazuje około >30 st C /czasami nawet przy około 27 st C - zależy od prognozy pogody/, konieczne podanie podkarmiaczki z wodą - i wtedy jeśli grzałki ok 20 W to powinna być grzana przede wszystkim woda czyli wtedy mogą być grzałki pionowe bez regulacji temperatury stało-oporowe,
- zmniejszenie zimowego zużycia pokarmu, zmniejszenie osypu zimowego - wiele możliwych kombinacji czyli może być grzałka na dennicy, między korpusami na płask, z boku ale uwaga na gradienty i możliwość miejscowego przegrzania zwłaszcza przy pionowym ustawieniu grzałek,
- wczesny wychów trutni - dla hodowców matek ważne jest pojawienie się trutni a w ulach podgrzewanych pojawiają się dobre trzy tygodnie wcześniej niż w niepodgrzewanych.
- przyspieszenie wylotów porannych /lotów/ i wieczorne ich przedłużenie - zwykle o około 1/2 - 3/4 godziny w stosunku do niepodgrzewanych. Jest więc oczywiste, że są dzięki temu skuteczniejsze w zapylaniu roślin nie mówiąc o korzystaniu z innych pożytków.
- przedłużenie czerwienia jesiennego - konieczne jest wtedy wykonywanie odymiana, które można przeprowadzać nawet przy ujemnych temperaturach zewnętrznych, aby tylko w gnieździe było powyżej 27 st C [optymalnie 30 -34 st C]
- produkcja ziołomiodów - znaczne wydłużenie sezonu - nawet o dwa miesiące,
- ochrona przed rabunkami ze strony os - bardzo skuteczne ponieważ w chłodne dni pszczoły w niepodgrzewanych gorzej chronią wylotek gdy w podgrzewanych nawet przy temperaturach zewnętrznych około 4-6 st C gdy osy jeszcze latają pszczoły zdecydowanie radzą sobie z osami,
- walka z warrozą - jw bo? Bo można, a nawet trzeba odymiać przy temperaturach zewnętrznych poniżej zera - liczy się temperatura w ulu, a nie na zewnątrz.
- załamania pogody wiosną [patrz przykład Kanady dwa lata temu] czy późną jesienią, gdy temperatury spadają poniżej pszczelego ZERA - a matki się rozczerwiły - mogą być przyczyną - w rodzinach rozczerwionych - konieczność zjadania larw które nie są wstanie wygrzać. Pszczelarze nie widzą tego i nawet wielu nie ma świadomości ze takie zjawisko występuję. Podgrzewanie uli moją metodą, czyli grzałkami samoregulującymi, zapobiega temu zjawisku nawet gdy temperatury spadną do minus 20 st C.
- Obloty w ulach podgrzewanych - bez strat w pszczołach odbywają się już powyżej zera stopni Celsjusza.
- Można bezpiecznie ustawiać ule na uderzenia miodu. Co to znaczy? Według badań prowadzonych w latach pięćdziesiątych w Polsce występuje dzień czasami kilka dni gwałtownego uderzenia pożytków czyli pszczoły w jeden dzień potrafią przynieść około 8 kg nektaru. Dziś zdarzają się uderzenia powyżej 10 kg dziennie, ale aby pszczoły mogły zagospodarować te uderzenia, muszą mieć miejsce na składanie nakropu. Przykładowo - 10 kg nakropu, to co najmniej 5 ramek, a dwa, trzy takie dni to 10-15 ramek musi być pustych w chwili uderzenia pożytku. Taka pojemność ula jest bezpieczna tylko wtedy gdy ul jest podgrzewany. Czyli praktycznie rezerwa pustego miejsca to około 10 ramek wlkp. Ale uderzenia mogą występować także wtedy, gdy nocami temperatury spadają poniżej pszczelego ZERA, a bez podgrzewania trzymanie tak rozbudowanej miodni może zbytnio wychładzać ul. W ulach podgrzewanych pszczoły nie muszą i nie obsiadają ramek na czarno!
- wczesne pożytki towarowe - ci co podgrzewają są w stanie zebrać towarowe ilości miodu z wierzb, klonów czy mniszka. Zdarzają się wziątki wczesnowiosenne dochodzące do 20 kg z ula a typowo około 10-12 kg.
Uwaga: wczesny miód wirujemy nie czekając na zasklepienie, bo bardzo niechętnie sklepią, a czekanie z odwirowaniem kończy się podobnymi problemami jak z wrzosem. - wczesne odkłady - z uli podgrzewanych w sezonie można zrobić do 10 odkładów i można je zacząć robić o dobre trzy tygodnie wcześniej i tyle samo później w jesieni niż w klasycznej gospodarce.
- zyski na czasie obsługi uli i wiosenne przeglądy - w ulach podgrzewanych możne zimować pszczoły nawet na 20-25 ramkach [wlkp], co daję kilka istotnych zysków:
- Można, a nawet trzeba dać im na zimę 30-35 kg pokarmu.
- Nie ma wtedy potrzeby kontroli wczesnowiosennej czy mają pokarm czy nie – zysk w czasie.
- Nie ma potrzeby zwiększać ilości ramek wiosną, bo ta zimowa ilość ramek starczy im do drugiego pożytku w okolicy – zysk w czasie.
- W zauważalny sposób zmniejsza się liczba przypadków wejścia w nastrój rojowy i to widać! - podawanie i obróbka węzy - w podgrzewanych - nawet w chłodne dni - jeśli mają zapas pokarmu - można podawać dwa razy więcej węzy do obrobienia i nie wyziębi to gniazda.
- mniejsza agresywność pszczół - Wyraźnie w odgrzewanych ulach pszczoły są mniej agresywne i to widziałem wiele razy gdy obok stały niepodgrzewane.
- zyski w miodzie - zwykle ule podgrzewane dają od 2 do 4 razy więcej miodu w tej samej okolicy co niepodgrzewane - miałem uzyski do 90 kg z ula, ale zależy to także od układu pogody. Zwykle odbieram po 40 kg z ula.
- straty zimowe - nie zdarzyło się, aby rodzina padła mając pokarm z boku kłębu. Spadki rodzin podgrzewanych są na poziomie mniej niż 1% gdy średnia dla Mazowsza to 15%.
- znikają objawy nosemy - nie piszę, że podgrzewanie leczy nosemę - piszę znikają objawy i sygnalizują to praktycznie wszyscy którzy podgrzewają,
- zdrowie rodzin pszczelich - rodziny podgrzewane jesienią wprowadzają w zimę młodszą pszczołę czasami nawet o trzy pokolenia a niż ci co karmią wg podręczników do 15 września.
JB: Co jest z Pana perspektywy głównym problemem w podgrzewaniu uli?
Stefan Siudalski: Jest kilka głównych problemów. Zacznę od konieczności całkowitego przestawienia się w podejściu do prowadzenia pasieki podgrzewanej w stosunku do klasyki. To, że mnie się udało rozwiązać i w praktyce zastosować system podgrzewania wynika z tego, że:
- miałem unikalną, poza podręcznikową wiedzę o pomiarach i stabilizacji temperatur,
- wiedziałem, że środowisko ula jest wyjątkowo trudnym środowiskiem do ingerencji za pomocą podgrzewania,
- prawidłowo dobrałem zakres mocy grzania i miejsce gdzie należy umieszczać grzałki,
- zorientowałem się, że aby mieć sukces należy zmienić podejście do prowadzenia pasieki i zrezygnować z zaleceń i terminów jakie są zapisane w podręcznikach,
- nie można siedzieć "okrakiem", czyli stosować część metod działania wg klasyki, a część wg nowych zasad - decyzja o podgrzewaniu jest równoznaczna z koniecznością stosowania się do zaleceń i procedur jakie spisałem i umieściłem w książce "Nowoczesna gospodarka pasieczna, Podgrzewanie rodzin pszczelich",
- dodatkowo opracowałem dwie metody zmieniające całkowicie podejście do przeprowadzania przeglądów uli:
1. Metoda sprawdzania stanu rodzin pszczelich bez zaglądania do uli, czyli metoda TWA.
2. Metoda szybkiego przeglądu uli, czyli 3xS.
Opis metod - wspomagają one pracy w pasiece podgrzewanej - mogą być stosowane w pasiekach prowadzonych klasycznie.
Metoda TWA
Przeglądy uli można wykonywać także w nocy i przy niepogodzie bez zaglądania do uli wykorzystując tę metodę.
Metoda TWA opiera się na trzech działaniach
- T - odczyt temperatury z "serca ula",
- W - czyli "ważenie" ula polegające na ręcznej metodzie - podnosimy lekko ul raz z jednej raz z drugiej strony na kilka milimetrów i oceniamy, czy pokarm jest równo rozłożony i czy jego waga nie odbiega od tak określanej wagi od innych uli,
- A - przystawimy ucho do tylnej ściany ula i stukamy w ul. Po sposobie jak się odezwą oceniam stan rodziny. Metodę opisałem w 1984 roku w Pszczelarstwie. Powiązałem wtedy pięć różnych reakcji akustycznych rodzin pszczelich. Niestety pomimo upływu 40 lat nikt z pszczelarzy nie rozszerzył tej metody, a wiadomo, że są co najmniej jeszcze cztery inne reakcje czy nawet brak reakcji, ale nie ustaliłem ich powiązania ze stanem rodziny pszczelej. Opisane w 1984 roku w numerze 9 na stronie 14 - reakcje występują najczęściej. Wykresy pochodzą właśnie z tego artykułu sprzed 40 lat.
Metoda 3xS
Czyli sprawdzamy tylko trzy ramki - dwie skrajne i środkową. Na skrajnych oceniamy zapasy pokarmu i nawet nie trzeba wyjmować ramek wystarczy podnieść o kilka centymetrów aby po ich "wadze" ocenić zapasy i sprawdzić, czy przypadkiem nie pojawił się na nich czerw, co zawsze jest sygnałem do natychmiastowego powiększenia gniazda. Środkowa ramka daje nam ocenę stanu czerwiu.Ten system umożliwia pełen przegląd stanu ula w czasie około 3-5 minut bez niepotrzebne wyziębiania.
Obie tu opisane metody pozwalają zaoszczędzić w każdym ul około 3-5 kg miodu.
JB: Jaki jest odbiór metody podgrzewania uli? W Polsce i na świecie?
Stefan Siudalski: Zważywszy, że pierwsza moja publikacja ukazała się 40 lat temu, to można spokojnie stwierdzić, że odbiór jest zerowy, a dokładnie to około 0,01%. Więc logicznym jest pytanie – jeśli ta metoda jest tak skuteczna, to czemu nie jest powszechnie stosowana?
Jest kilka przyczyn i opisałem je w swojej książce - jedna z nich to opór środowiska... ten, co pochwali ogrzewanie zrobi to raz, a ci co są przeciwni atakują ciągle i w wielu miejscach. Na dodatek poziom wiedzy pszczelarzy w Polsce jest niski - przeprowadziłem na FB w kilku grupach związanych z pszczelarstwem ankiety. Okazało się, że:
- wiedza w różnych grupach różni się istotnie,
- są dziedziny wiedzy, gdzie większość ankietowanych pszczelarzy odpowiadała całkowicie błędnie, na dodatek:
- Środowisko pszczelarzy jest konserwatywne i wszelkie zmiany były i są traktowane nieufnie. Nawet gdy ktoś w środowisku stosuje podgrzewanie i ma znaczące efekty, to spotyka się z niedowierzaniem. Bywa, że podejmowane są próby ośmieszania tych, co podgrzewają, i nie przyjmowania do wiadomości pozytywnych wyników podgrzewania.
- Błędy popełnione przed ponad trzydziestoma laty w instytutach badających przydatność podgrzewania oraz negatywne opinie, jakie wtedy wystawiono, ciążą i dziś, budząc nieufność do podgrzewania pszczół [patrz film z wypowiedzią J. Tombachera].
- Jest nikły przepływ informacji do pszczelarzy w Polsce ze świata na temat badań nad podgrzewaniem.
- Tylko część pasiek ma dostęp do prądu.
- Ministerstwo Rolnictwa i media nie zauważają i nie chcą zauważać pozytywnych skutków podgrzewania uli.
- Na webinariach organizowanych dla pszczelarzy temat podgrzewania jest omijany, a zdarza się, że jest nawet ośmieszany.
JB: Jak od strony technicznej wygląda podgrzewanie uli - czego Pan używa, kiedy rozpoczyna podgrzewanie, kiedy kończy, jakie są efekty?
Stefan Siudalski: Sam opis kryteriów decyzji co do terminu włączenia ogrzewania zajmuje w mojej książce trzy strony. Czy to jest aż tak skomplikowane?
Nie – po prostu w zależności od naszych oczekiwań, zachowania się rodzin pszczelich, prognozy pogody na 45 dni do przodu i układu pożytków, dopasowujemy termin włączenia ogrzewania. Kalendarz jest tylko tłem do naszych działań - wymienione tu wcześniej czynniki są ważniejsze. W skrajnych przypadkach grzejemy całą zimę lub z krótką np. miesięczną przerwą. Dotyczy to rodzin słabych i odkładów.
Termin wyłączenia ogrzewania zależy przede wszystkim od pogody i pożytków w okolicy. Podstawowa zasada to - grzejemy dotąd, dopóki jest dopływ pyłku do uli. Zapewnia to nam dobre odżywienie młodej pszczoły, dzięki czemu osyp zimowy to około pół szklanki pszczół. Te rozszerzone terminy podgrzewania rodzin pszczelich umożliwiają odymienie w terminach, gdy jest najmniej czerwiu w ulach.
JB: Jakich urządzeń Pan używa? Jakie grzałki by Pan polecił?
Stefan Siudalski: Po wielu próbach, eksperymentach, obserwacji zmiany klimatu i zasiewów wprowadziłem do początkowej wersji podgrzewania kilka istotnych korekt:
- nie czekam na oblot z włączeniem podgrzewania,
- w związku z tym moc grzałek wzrosła z 17 W na 40-60 W, a nawet więcej dla dadantów i warszawskich poszerzonych,
- zamiast termoregulatorów zastosowałem odpowiednio dobrane samoregulujące kable grzewcze umieszczane podobnie jak w pierwszych wersjach na dennicy,
- wprowadziłem konieczność stosowania po jednym termometrze na ul z ruchomą sondą umieszczoną w "sercu ula", ponieważ na bazie wskazań termometrów należy podejmować część decyzji,
- zasilanie grzałek odbywa się bezpośrednio z sieci 230 V bez termoregulatorów [kable mają uziemienie we wtyczce do prądu],
- opracowałem instrukcje i procedury obsługi uli podgrzewanych.
JB: Jak wygląda podgrzewanie uli od strony ekonomicznej - grzałki, prąd, czujniki potrzebne do monitorowania stanu ula - ile to kosztuje i czy zwraca się w sprzedaży miodu?
Stefan Siudalski: Tu znów, dla jasności uporządkuję wypowiedź.
- Miesięczny koszt grzania jednego ula - wyliczenie przy cenie za 1 kWh na poziomie 1,1 zł - mieści się w przedziale 8-15 zł. Czyli gdy włączymy grzanie np. 1 marca i grzejemy do końca września, to wyjdzie łącznie nie więcej jak 100 zł. Jest to jest to równowartość dwóch, trzech słoików miodu, gdy minimalny wzrost wydajności w podgrzewanych to jest 10 dodatkowych słoików, czyli minimalny zysk to 7x50 zł= 350 zł na czysto z ula, licząc tylko koszty prądu. W moim przypadku - zysk netto z jednego ula zwykle jest na poziomie >1 tys. zł.
- Koszty grzałki to kwota od 70 /jeśli sami oprawiamy kable/ do 140 zł na ul jeśli kupujemy kable gotowe – radzę kupować gotowe – jeśli ktoś nie ma wprawy może mieć problemy z samodzielnym montażem ponieważ połączenia są zaciskowe, a nie lutowane, plus potrzebne są przeznaczone specjalnie do tego typu kabli koszulki termokurczliwe, łącza zaciskowe, kabel sieciowy.
- Konieczne jest zamontowanie po jednym termometrze w każdym ulu i kosztują one od 4 do około 15 zł – wymagają wymiany baterii co około 2 lata czyli koszt pomijalny,
- Bardzo często konieczne jest zapewnienie pyłku wczesną wiosną i tu nie podaję kosztów, bo w każdym roku będą one inne,
- Konieczne jest zapewnienie posiadania zapasu nie mniej jak 30 ramek dla każdego ula i odpowiednią liczbę korpusów dla nich - dlaczego tak trzeba wyjaśnię w dalszej części wywiadu,
- Konieczne jest znacznie większe skarmianie na zimę nawet do 35 kg pokarmu na ul i jest to dodatkowy wydatek około 50-70 zł na ul, zimuję pszczoły na 13-18-23 ramkach wlkp,
- To, co jest dobre dla pszczół, jest jeszcze lepsze niestety dla warrozy, dlatego bardzo groźne jest opóźnianie się z zabiegami lub pomijanie ich – zyskiem jest natomiast to, co wspominam w tym opracowaniu kilkakrotnie, że można bezpiecznie wykonywać zabiegi zarówno co najmniej o miesiąc wcześniej jak i miesiąc, a nawet dwa później w ulach podgrzewanych w stosunku do niepodgrzewanych, daje te możliwość o wiele skuteczniejszej walki z warrozą niż w gospodarce klasycznej,
- Konieczność cotygodniowej kontroli wiosna poziomu wody w podkarmiaczkach – chociaż zwykle przez pierwsze dwa, trzy tygodnie od włączenia podgrzewania wystarczy skontrolować raz na 14-20 dni.
Trzeba jednak pamiętać – grzałki i termometry będą służyły przez około 10 lat więc nie liczymy do kosztów ich pełnej wartości zakupu.
JB: Jakim pasiekom poleciłby Pan podgrzewanie - małym, a może tylko towarowym?
Stefan Siudalski: Każdy typ pasieki będzie miał pożytek z podgrzewania - nawet pasieki wędrowne, bo można je przygotować przed wywiezieniem, aby miały solidną siłę.
JB: Jak postrzega Pan obecnie rynek miodu w Polsce i Europie - pszczelarze wypowiadają się raczej pesymistycznie. Czy Pana zdaniem jest szansa na pozytywny obrót spraw?
Stefan Siudalski: Pozytywny zwrot dla pszczelarzy czy konsumentów? Jeśli w Hiszpanii miód wrzosowy kupuję za około 9 Euro, a w Polsce 16 Euro, a w Hiszpanii godzina pracy pomocnika pszczelarza to 17 Euro a w Polsce 10-12 Euro, a koszty paliwa są podobne, to jak wytłumaczyć cenę miodu w Polsce? W Polsce wydajność z ula to 15-18 kg i jak z taką wydajnością konkurować w Europie? Na dodatek u nas straty zimowe są na poziomie 15% uli, to jak tu mieć zyski?
Podgrzewanie to zero spadłych podczas zimowli rodzin co przy 15-20% spadkach zimowych w Polsce już samo w sobie jest sukcesem. Przyjmując wartość rodziny pszczelej wczesną wiosną na nie mniej jak 700 zł, to policzmy jak się to ma w skali kraju. W Polsce jest około 1,8 mln rodzin pszczelich – przyjmijmy, że zima spowodowała najmniejsze straty w historii czyli padło tylko 10% rodzin pszczelich, czyli 180 tys. rodzin po 700 zł każda. Daje to wartość strat na poziomie 226 mln złotych. Czy warto więc zainteresować się podgrzewaniem? Czy np. na poziomie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie powinni się zainteresować tą metodą?
JB: Czy ma Pan jakieś rady dla pszczelarzy, którzy chcieliby zacząć podgrzewać ule?
Stefan Siudalski: "Kto nie ryzykuje szampana nie pije". Nie radzę samemu eksperymentować – korzystajcie ze sprawdzonych źródeł informacji i porad. Można uzyskać podstawowe informacje na FB na grupie "Podgrzewanie rodzin pszczelich" lub pełną wiedzę kupując moją książkę "Nowoczesna gospodarka pasieczna – podgrzewanie rodzin pszczelich" w której są aktywne linki do około 90 moich filmów na YT.
W kwietniu i maju zeszłego roku [2024] napisałem książkę o podgrzewaniu rodzin pszczelich. Nie mam wątpliwości, że jest to pierwsza tego typu publikacja w Polsce, a jest wysoce prawdopodobne, że i na świecie. Napisałem i zacząłem poszukiwać wydawcy... zero zainteresowania - bywa - temat ryzykowny...
Informacje dodatkowe poza zadanymi pytaniami
Wytłumaczenie użytych haseł:
- serce ula, czyli środek ramek lub naprzeciw wylotka, na wysokości 1/3 od powałki i 1/3 odległości od ścianki ula,
- pszczele ZERO, czyli około plus 10 st C
Wywiad z Panem Stefanem Siudalskim przeprowadzono w styczniu 2025 r. metodą korespondencyjną.
Liczba wyświetleń artykułu: 1803
Komentarze z forum pszczelarskiego
blondynekkrk 2025-01-24 20:14:28
JaninaWeronika 2025-01-24 21:17:49
SJS 2025-01-24 22:18:07
Problem z zarzutami przeciwko podgrzewaniu polega na tym, że prawie wszystkie zarzuty są wymyślane czyli nikt nie sprawdził ale zarzutu są.
W tym pytanie jest wiele poziomów niezgodności z rzeczywistością:
1. środowisko ula jest niezwykle dokładnie kontrolowane przez pszczoły w każdym jego zakątku - dotyczy to zarówno temperatury, przepływu powietrza który jest ustalany przez pszczoły a nie grzałki zakątku, pozbywania się CO2 i regulacja wilgotności czyli bez porównania silniejsze są działania pszczół niż ingerencja podgrzewaniem, ul oddycha - w dół opada CO2 1,5 razy cięższe od powietrza i to widzimy i przez 60 % ankietowanych pszczelarzy jest chłodzeniem ule jest tak naprawdę wyprowadzaniem CO2
2. podgrzewanie jest tak dobrane mocą aby wspierać a nie całkowicie wyręczać pszczoły i to jest kolejny argument za tym że my podajemy ale pszczoły uzupełniają i rozprowadzają ciepło a nie grzałka na dennicy,
3. z obserwacji pszczelarzy którzy stosują podgrzewanie moją metodą wynika, że znikają objawy nosemy - zero efektu porzuconego ula, spadki zimowe na poziomie poniżej 1 %,
4. grzałki dobrałem tak aby były płaskie ale na sztorc czyli zajmuja swoja powierzchnią mniej niż 1 % dennicy - jest ważne ponieważ pszczoły to śmieciary i jak ktoś stosuje grzałki płaskie, powierzchniowe [folie] to ma problem ze śmieciami które pszczoły zrzucają na dennice i nie mogą ich wyniesć bo sie przylepiły na gorącej folii,
5. jest i aspekt walki z warrozą - można dręcze zwalczać zarówno późną jesienią jak i wczesną wiosną nawet przy temperaturach ujemnych gdy z liczy się temperatura w ulach,
6. wspomniałem w wywiadzie o zjadaniu larw przez pszczoły gdy nie mogą wygrzać ula np na skutek gwałtownego załamania pogody - podgrzewanie jest tak dobrane aby nawet przy minus 30 st C pszczoły były w stanie utrzymać przy czerwiu 34,5 st C
7. o zdrowotności rodzin podgrzewanych świadczy znikomy osyp zimowy,
8. ule podgrzewane zdecydowanie lepiej sobie radzą z atakami os i szerszeni
Czy wyjasniłem problem którego nie ma?
tulipan 2025-01-27 21:22:23
SJS 2025-01-27 23:56:15
O grzałkach, jakie i gdzie zamówić jest na stronie http://pszczoly.siudalski.pl/czym-grza--.html ale....
w ulach muszą być podkarmiaczki, najlepiej ramkowe, po jednym termometrze na ul [około 10 zł - te od Łysonia się nie nadają muszą być z sondami]
Jak się samemu montuje grzałki to wychodzi po około 70 zł a jak się zmawia zmontowane z przysłaniem do domu to około 140 zł.
Sukces to - grzałka, podkarmiaczka z wodą, odpowiedni ilość pokarmu i całkowite inne podejście do uli podgrzewanych w stosunku do klasyki.
Czy gra warta świeczki?
Zysk minimalny z podgrzewania to okołe 10 l miodu dodatkowo ale zwykle to jest od 20 nawet w skrajnych przypadkach 50 kg dodatkowo.
michal-trabka 2025-01-30 00:15:40
SJS 2025-01-30 04:57:10
Pszczoły same z siebie w razie potrzeby potrafią wytworzyć do 180 W mocy - my im podajemy wg mojego systemu nie więcej jak 60-80 W i to w skrajnych warunkach pogodowych.
Z grubsza można przyjąć, że zapotrzebowanie na wiosnę to około 5 W na ramkę. Czyli 10 ramek to 50 W ale te 50 W to tak między pszczelim ZEREM a naszym zerem Celsjusza ale jak spadnie do minus 10 st C to już jeśli jest czerw to łączna moc to do około 100W potrzebna.
My im dajemy część potrzebnej mocy a nie całość. Środowisko w ulu jest najbardziej skomplikowanym z jakim kiedykolwiek się spotkałem. Z wielu typów grzałek samoregulujących się dobrałem takie które w 30 st C wydzielają moc nie większą niż 8-17 W a przy ujemnych ich moc dysponowana to nie mniej jak 40 W a najlepiej jak dla wlkp 60 a dla dadanów i WP do 80 W.
Tak dobrana moc daje gwarancję utrzymania temperatury 34 st C przy czerwiu nawet do minus 20 st C i nieprzegrzewania przy 35 st. temperatury powietrza.
Tu występuje kilka ciekawych zjawisk:
- brak lub znikoma liczba pszczół wentylujących nawet przy 32 st C powietrza,
- zero wylatujących pszczół po wodę w pełnym zakresie temperatur zewnętrznych czyli od minus 20 st C do pszczelego ZERA - czyli w zakresie śmiertelnym dla pszczół i brak możliwości przegrzania w upały.
Musi być tylko woda w ulach od chwili włączenia grzałek - i tu znów coś czego nie ma w podręcznikach - zużywają tygodniowo do 3 l wody.
Czy pszczoły wentylując chłodzą ul?
Twierdząco odpowiada większość pszczelarzy a o jakim chłodzeniu my mówimy jeśli w ulu jest 34 st C a na zewnątrz np +20 st ?
one wyciągają z ula produkt ich oddychania czyli CO2 który jako 1,5 raza cięższy od powietrza opada n a dno ula.
cdn
SJS 2025-01-30 05:13:37
Kilka dodatkowych uwag:
- pszczoły czy są czy nie podgrzewane muszą być w ulach które stoją w cieniu,
- wykluczam ule jednościenne - i jest tu kilka argumentów - po porównaniu mocy zużywanej przez grzałki w ulach dobrze ocieplonych i jednościennych okazało się, że te drugie potrzebowały dwa razy więcej mocy.
https://youtu.be/mQVGoTmsDvw
Czy pszczołom nie szkodzi, że muszą przechodzić przez grzałki na dennicy których temperatura waha się od 40 do 55 st C?
Powinno szkodzić warrozie - a czy jej szkodzi jeszcze nie wiem - na pewno nie szkodzi pszczołom. Stwierdzono, że przy gorących źródłach pszczoły pobierały wode o temperaturze około 70 st C.
Raz miałem przypadek i to tylko w jednym ulu gdy po zastosowaniu pasków spadło około pół szklanki pszczół martwych na dennice i żywe pszczoły miały problem z ich wyniesieniem. Ale w sąsiednich ulach przy takich samych grzałkach ten efekt nie wystąpił. cdn
SJS 2025-01-30 08:22:00
Opisałem to na prawie 130 stronach mojej książki
"Nowoczesna gospodarka pasieczna - Podgrzewanie rodzin pszczelich"
Jedną z "inności" jest konieczność natychmiastowego reagowania na pojawienie się brody na wylotku. To są bezrobotne pszczoły i trzeba im natychmiast dać zajęcie - dokładamy od 3 do 10 ramek węzy.
Kolejna "inność" to rezygnacja z zasady Tombachera która dotyczy wiosennego przeglądu - jak się ma wątpliwości czy pszczoły obsiadają skrajna ramkę to... dodaje się od 1 do 3 ramek z suszem a nie odejmuje. cdn